Reżyseria: Nora Ephron
Scenariusz: Nora Ephron, Julie Powell
Na podstawie: książki Julie Powell "Julie and Julia: 365 days, 524 recipes, 1 Tiny Apartament Kitchen"
Zdjęcia: Stephen Goldblatt
Muzyka: Alexandre Desplat
Kraj: USA
Gatunek: Dramat / Komedia / Biograficzny
Premiera światowa: 30 lipca 2009
Premiera polska: 09 października 2009
Obsada: Amy Adams, Meryl Streep, Chris Messina, Stanley Tucci, Linda Edmond, Deborah Rush, Jane Lynch
Julia Child była najchętniej oglądaną kucharką w Stanach Zjednoczonych. Wszyscy ją kochali. Jej przygoda z gotowaniem zaczęła się we Francji, gdzie wyjechała wraz ze swoim mężem. Tam pokochała gotowanie i postanowiła wydać książkę kucharską. Po 41 latach w Nowym Jorku urocza Julie Powell zainspirowana Julią Child otworzyła projekt Julie/Julia. Wszystko opisywała na blogu, później wydała książkę „Julie andJulia: 365 Days, 524 Recipes, 1 TinyApartment Kitchen” znaną też pod tytułem „Julie and Julia: My Year of CookingDangerously”, która w 2009 roku stała się podstawą do stworzenia filmu. Reżyserii podjęła się Nora Ephron („Masz wiadomość”, „Czarownica”) łącząc w jedną historię dwie oddzielne. Doceniona przez krytyków, w tym także tych kulinarnych zaskarbiła serca miliony, w tym także i moje.
Filmy o gotowaniu nie należą do moich ulubionych. Nie, że mi się nie podobają, po prostu za bardzo głodna się po nich robię. „Julie i Julia” to naprawdę sympatyczna opowieść o dwóch zupełnie różnych kobietach, żyjących w dwóch zupełnie różnych światach, ale z jedną wspólną miłością, którą okazało się być gotowanie. Osobiście nie znam osoby Julii Child, co dziwne, bo przecież spośród tych miliona programów kulinarnych musiałam kiedyś ją zobaczyć, może wkrótce będzie okazja. Nigdy nie słyszała o tej historii Julie Powell, a jakby nie było jest ona dość niezwykła – pomyśleć co zrobić może z człowiekiem zwykłe blogowanie i jaką sławę można przez to zyskać, gdy pokochają Cię czytelnicy. Cieszy mnie to, że takie powieści także zostają zekranizowane, i że w ogóle ktoś podobne historie publikuje.
Przyznam, że nigdy w życiu nie słyszałam o podobnej książce kucharskiej „Mastering the Art of French Cooking”. Jak się okazuje jest do kupienia w polskich księgarniach. Pomyśleć jak taki film może być perfekcyjnym posunięciem marketingowym. Wszystkie potrawy, które zostały w filmie ugotowane pochodziły właśnie z tej książki. Wszystkie potrawy,które znalazły się w projekcie Julie/Julia także pochodziły właśnie z tej książki Julii Child. Przyznam szczerze, że niektóre wyglądały przepysznie –wierzę też, że tak smakowały. Kto wie, może nawet ja sobie zrobię kiedyś taki projekt z jakąś inną książką, nigdy nic nie wiadomo. Podobała mi się forma tego wszystkiego. Dzięki temu było w tym filmie dość dużo humoru. Nigdy nie zapomnę jak Julie siłowała się z homarami, które gotuje się na żywca. Tyle ich napakowała do tego garnka, myślałam, że stamtąd wylezą – oczywiście, niewiele się pomyliłam. Przedstawiono tą historię w bardzo zabawny sposób, no ale przecież tym ma być gotowanie – zabawą, a nie udręką.
Film uważam za udany. Bardzo przyjemnie się go oglądało. Nie było jednak fajnie patrzeć na tyle różnych pyszności i mieć świadomość, że nic podobnego się nie zje w najbliższym czasie chociaż mamy zamiar wybrać się na jakąś okazję do francuskiej restauracji. Historia przedstawiona w niesamowity sposób, ze wspaniałymi zdjęciami i piękną muzyką. Wszystko to sprawiło, że widz całkowicie zatraca się w tej produkcji i zachęca do częstszego gotowania, w dodatk ugotowania urozmaiconego. Myślę, że każdy mógłby się czegoś nauczyć z tego filmu, ale na pewno każdy musi poznać Julię Childi niesamowitą historię kobiety, która zyskała sławę dzięki blogowi zainspirowanego pracą swojej idolki.
Julie/Julia Project: http://blogs.salon.com/0001399/
Blog Julie Powell: http://juliepowell.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczny film. Tak, jak wspomniałaś, z genialną ...
Bardzo sympatyczny film. Tak, jak wspomniałaś, z genialną rolą Maryl Streep, którą pokochałam już od pierwszych sekund filmu. Chyba, jedna z jej najlepszych ról, boski akcent i intonacja :) Rzeczywiście, bardzo ciekawy ten pomysł Powell z tym blogiem, tak się składa, że mam jej książkę, moja mama zakupiła jeszcze w czasie, kiedy nic nie było nawet słychać o żadnym filmie. No, ale w książce nie ma Streep i genialnych krajobrazów Francji, więc film o wiele goręcej polecam :) Moja ocena - też 7 :)
OdpowiedzUsuńMeryl pewnie jak zwykle genialna, muszę obejrzeć :)
Absolutnie się podpisuję po Twoją recenzją - genialna Meryl Streep i bardzo przyjemna opowiastka, trochę w klimacie Pixarowskiego "Ratatuja". 7/10 pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie planuję w tym miesiącu ten film zobaczyć, choć nie wiem czy się uda. Ale zapowiada się bardzo interesująco.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńTo kino z dużym urokiem. Ciepły klimat i super pozytywne nastawienie. Jak na lekki film - rewelacja.