
Reżyseria: Alan Poul
Scenariusz: Kate Angelo
Zdjęcia: Xavier Perez Grobet
Muzyka: Stephen Trask
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 23 kwietnia 2010
Premiera polska: 11 czerwca 2010
Obsada: Jennifer Lopez, Alex O'Loughlin, Danneel Ackles, Melissa McCarthy, Noureen DeWulf, Michaela Watkins
Alan Poul to nowe nazwisko filmowego świtka. Do tej pory reżyserował znakomite seriale telewizyjne jak „Sześć stóp pod ziemią”, czy też „Rzym”. Po bardziej dramatycznych produkcjach postanowił spróbować swoich sił na dużym ekranie, jednakże jego pierwsza produkcja „Pink Collar” przeszła bez większego echa. Z pewnością spodziewa się, że po filmie „Plan B” zrobi się o nim głośno i być może tak właśnie będzie, ponieważ film ten jest ciepły, ale i uroczy. Przyjemnie się go ogląda a nic więcej nie potrzeba widzowi, aby się rozluźnić.
Naturalną koleją rzeczy jest, że najpierw człowiek się zakochuje, następnie bierze ślub, a potem dopiero myśli o dzieciach. Często te trzy etapy życia w związku przeplatają się wzajemnie, bo przecież życie zna sytuacje, że najpierw rodzą się dzieci, a potem dopiero bierze się ślub. „Plan B” przedstawia jedną z takich kombinacji z tą różnicą, że dzieci pojawiają się jeszcze przed zakochaniem. Jednakże nie to jest głównym tematem rozważań twórców, a bardziej to jak bardzo ludzie boją się zaufać innym, czy też zakochać się, by nie zostać porzuconym. Ta tematyka sprawia, że film stanowi bardziej dramat niżeli komedię. Trochę dotyka to tematyki romansu, bo przecież chodzi o uczucia dwóch dorosłych ludzi. Ten etap powinien być na swój sposób pouczający, ale jedyne co po nim zostaje to ogromne znudzenie, choć spowodowane może to być zbyt późnym seansem z mojej strony.
Na szczęście film ten to nie tylko dramatyzm, ale także spora dawka humoru. Bez tego widz zanudziłby się na śmierć, chociaż i z tym pewnie większość się wynudziła. Wszystko uzależnione jest od tego jakie kto ma poczucie humoru. Osobiście szaleję za sarkazmem, dlatego tak bardzo uwielbiam serial „House”, z drugiej zaś strony śmieszą mnie zwyczajne głupoty tak, jak w tym filmie właśnie. Niesamowicie komiczna dla mnie była scena naturalnego porodu. Śmiałam się przez całą scenę, ale przyznam szczerze, że jakbym była na miejscu bohaterki to zwiałabym gdzie pieprz rośnie. Z drugiej zaś strony scena ta jest straszliwie obrzydliwa, takie coś jest jakby żywcem wyrwane z filmów Apatowa. Niestety, dużo było takich żenujących żartów, które częściej powodowały niesmak, niż uśmiech na twarzy. Nie mniej można się uśmiać na tym filmie.
Zdjęcia do filmu wykonał Meksykanin – Xavier Perez Grobet, który współtworzył wiele znanych produkcji takich jak „Prosto w serce”. Większość z nich nie zasłużyła się w światowej kinematografii dlatego też on sam nie zyskał nigdy żadnej nagrody za swoją twórczość. Prawdopodobnie spowodowane jest to tym, że jego dzieła niczym nie wyróżniają się na tle innych. Jest taki sam jak inni twórcy, co czyni go jedynie przeciętnym. W filmie „Plan B” także nie ma się czym pochwalić. Udało mu się co prawda uchwycić różne chwile pod ciekawym kątem, ale to nie wystarcza. Nie inaczej jest z oprawą muzyczną przygotowana przez Stephana Truska. Nie jest fascynująca, ani nie robi zbyt wielkiego wrażenia. A to niestety odbija się na ogólnym odbiorze filmu.
Zawsze podziwiałam Jennifer Lopez za to jak grała w filmach. Pomimo tego, że nikt nigdy nie potrafił jej tak naprawdę docenić nie poddawała się i dawała z siebie wszystko na planie. Ja także dzielnie jej broniłam i starałam się docenić jej grę aktorską. Jednakże widać, że jest to jej pierwszy film po czterech latach kiedy to poświęcała się swojej rodzinie. Niestety, nie była przekonująca jako Zoe. Niekiedy nawet wydawała się niesamowicie sztuczna. Możliwe, że wypadła z rytmu, możliwe, że zapomniała jak to jest grać. Kiedyś nadrabiała to urokiem osobistym, a teraz nawet to gdzieś zgubiła. Poza tym nie pasowała mi do niej ta grzywka. Na ekranie towarzyszył jej Alex O’Loughlin, który może być znany licznym fanom serialu „Moonlight”. Pomimo tego, że nigdy nie widziałam go w tym serialu, pomimo tego, że widziałam go po raz pierwszy w życiu, to i tak całkiem nie najgorzej się spisał w tym filmie. Z zabawniejszych ról na uwagę zasługuje postać Carol, która przewodniczyła grupie dumnych i samotnych matek . Zagrała ją Melissa McCarthy, a zrobiła to rewelacyjnie. Jej postać całkowicie mnie ogłupiła, ale też i nieźle rozbawiła. Zresztą większa część obsady całkiem nieźle sobie poradziła ze swoimi rolami.
„Plan B” to film wywołujące różnorakie uczucia. Ja sama nie wiem do końca jakie są moje ostateczna odczucia względem tego co zobaczyłam, widać to po tym jak 5 razy zmieniałam moją końcową ocenę. Trudno jest ocenić go pozytywnie, bo z jednej strony był to film zabawny, ale z drugiej momentami zbyt przesadny w swoim humorze. Sama fabuła ciekawiła, ale coś nie potrafiło skupić uwagi widza. Poza tym nie ma się tutaj czym pozachwycać, wszystko jest takie przeciętne, więc w ostateczności ocenić go można tylko jako film przeciętny.
Oglądałam ten film jakiś czas temu i raczej nie spodziewałam się po nim niczego więcej niż przeciętności, więc raczej się nie zawiodłam :)
OdpowiedzUsuńWygląda na przeciętną komedię romantyczną, ale można obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńA mnie się podobał, choć sceny porodu bym nie umiesciła.. najlepsze sceny to dla mnie randka w ogrodzie i rozmowa mężczyzn na placu zabaw.. powiedziałabym, że to nie komedia a obyczajówka z elementami komicznymi i tyle.. a, no i Alex - wg mnie wisienka na tym torcie.. mniam
OdpowiedzUsuń